Pamiętam, jak kilkanaście lat temu wsiedliśmy do naszego starego Peugeota 205 (bez klimatyzacji i wspomagania kierownicy!) i pojechaliśmy prosto (z małym przystankiem w Alzacji) do Prowansji i na Lazurowe Wybrzeże.
Pamiętam drogę wśród lawendowych pól, chłód górskiej rzeki, przepiękne muzeum Renoira pośród gajów oliwnych i drzewek pomarańczowych (jego pracownia pozostała nietknięta od czasu, kiedy po raz ostatni w niej malował. Pamiętam niesamowite muzeum Chagalla i Matissa w Nicei. Pamiętam pyszną sałatkę nicejską z anchois i mocno schłodzone różowe wino. Pamiętam ruiny zamku Markiza de Sade na wzgórzu w oddali, kiedy to zgubiliśmy się na jednej z bocznych (niezwykle malowniczych) dróg i staliśmy na poboczu analizując mapę (tak, jeszcze kilkanaście lat temu jeździło się bez gipsu :)) Pamiętam świetne muzeum Picassa w Antibe nad morzem, Promenade des Anglais w Nicei, przepiękny teatr rzymski w Orange, platany w Aix en provance…
Ale najbardziej pamiętam zapach w Grass
Kiedy weszliśmy do perfumerii i jednocześnie chyba małej wytwórni perfum poczułam, to, co musiała kiedyś, dawno poczuć sama Coco Chanel. Kwiaty są tu dosłownie wszędzie. Spacerując po miasteczku czujesz się wręcz oszołomiona zapachami jaśminu, mimozy, kwiatów pomarańczy i róż.
Warto przyjechać tu w maju. To pora, kiedy każdego dnia o świcie zbieraczki wychodzą na pola i swoimi sprawnymi rękami zbierają różany płatek po płatku i wrzucają je delikatnie do jutowych worków. Zawód ten często dziedziczy się od pokoleń. Tak samo jest wśród hodowców kwiatów i producentów składników perfum.
To było dawno temu, ale zapamiętałam tę wizytę dokładnie i dlatego, kiedy zobaczyłam książkę “Perfumiarka” i przeczytałam jej opis wspomnienia odżyły.
W Grass dowiedziałam się o nucie głowy, nucie serca i nucie głębi. Takie części ma książka, do której przeczytania gorąco Was zachęcam.
Ingrid, dziewczyna z północy, tajemniczy flakonik z perfumami, ojciec, którego więcej nie było, niż był, poczucie klęski, brak wiary w siebie, a z drugiej strony chęć poznania tajemnicy, chęć zmierzenia się z samą sobą oraz chęć odnalezienia własnej drogi, to wszystko znajdziecie na stronach tej pięknej powieści.
Nie ma tu wielkich zwrotów akcji, nie ma szalonego tempa, jest za to ciekawie i z wyczuciem napisana historia, która splata się z niezwykłym miejscem. Gdzie kwiaty i przyroda stanowią tło, a jednocześnie są niezbędnym elementem życia ludzi.
Dzięki książce możemy się wgłębić w świat perfum (która z nas ich nie lubi), poznać jak powstaje absolut, z czego składa się zapach pomarańczy, poznamy substancje stworzone sztucznie w laboratoriach, będziemy uczestniczyć przy zbiorach, a wszystko to w niespiesznym tempie południowego życia.
Prowansja opisana w “Perfumiarce” jest taka, jaką ją zapamiętałam. Jednak z jej stron wyczytałam jeszcze coś, o czym wcześniej nie miałam pojęcia.
“Ingrid nienawidzi swojej pracy. Pewnego dnia w rodzinnym domu dziewczyna odnajduje wśród rzeczy taty rysunek tajemniczego flakonu perfum. Wiedziona przeczuciem postanawia udać się do malowniczej miejscowości Grasse w Prowansji, by dowiedzieć się, czym właściwie zajmował się jej ojciec podczas długich wyjazdów służbowych. Szereg tropów prowadzi ją do Sonji Richard, tajemniczej właścicielki fabryki perfum, u której Ingrid postanawia się zatrudnić. Nie zdradza jednak przełożonej prawdziwego powodu swojej przeprowadzki. Czy Ingrid rozwikła rodzinny sekret? W tym samym czasie zostaje ogłoszony konkurs na nowy zapach dla Chanel, a jakby tego było mało, w życiu dziewczyny pojawia się przystojny Jean, pochodzący z rodziny, która od pokoleń zajmuje się produkcją perfum…
Niech ten opis będzie dla Was zachętą 🙂 A lektura jest faktycznie doskonała na wakacje.
Wydawnictwo Literackie Wydanie: I Przekład: Maria Gołębiewska-Bijak Data premiery: czerwiec 2019 Format: 123×197 mm Liczba stron: 288