Są takie miasta, które lubi się natychmiast. Ja tak miałam z Malagą. Był luty. Wróciliśmy właśnie z Maroka. Promem do Tarify (o niej też muszę wam napisać, bo jest świetnym, takim trochę hipsterskim, miejscem, gdzie i starówka ładna i jedzenie pyszne, a na dodatek te plaże…i fale), potem przystanek na Gibraltarze i Malaga wreszcie.
Miasto to, jeszcze do niedawna, był tylko miejscem, gdzie się przylatywało, a potem jechało dalej. To się na szczęście zmieniło, bo naprawdę szkodą wielką byłoby nie poznać uroków miejsca urodzenia dwóch artystów, którzy znani są na cały świat. Mowa tu oczywiście o Pablo Picasso i Antonio Banderasie 🙂 Ten ostatni dalej lubi tu przebywać! Może uda się wam zobaczyć go przy słynnym deptaku Larios na starówce albo podczas hucznie obchodzonego Semana Santa (tylko wtedy może być zakapturzony więc ciężko będzie go rozpoznać!) Inni znani mieszkańcy Malagi to zielone papużki 🙂
Malaga. Ma wszystko, co w Andaluzji obowiązkowe. Jest więc dziedzictwo arabskie ze wspaniałą, górująca nad miastem twierdzą Alcazabą. Ma rzymskie ruiny. Ma renesansową (a właściwie pomieszaną stylistycznie) katedrę. Ma wreszcie fantastyczne Muzeum Picassa (również pod względem architektury budynku), gdzie można obejrzeć ponad 200 jego prac. W Maladze stoi też jego rodzinny dom, który także można zwiedzać. Ma też morze i plaże, wysokie palmy, wybujałą roślinność śródziemnomorską i świetne paseo przy porcie. A propos zieleni, to spacer przez ponad stuletni Parque de Málaga, który pełen jest subtropikalnej roślinności, będzie cudownym wytchnieniem.
Co jeszcze ma Malaga? Oczywiście pyszne jedzenie – bary tapas co krok serwują świeże owoce morza, ryby, patatas bravas, gazpacho…i wiele innych specjałów. Ma wreszcie świetną, luźną i radosną atmosferę, wyczuwalną dosłownie na każdym kroku! To w Maladze właśnie pewnego wieczoru zostaliśmy wciągnięci przez na wpół zamkniętą już żaluzję do baru tapas, gdzie malageńczycy oddawali się radośnie piciu wina, jedzeniu tapas i sevillanie! Wszyscy tańczyli 🙂
Tak wiec, jeśli tylko macie ochotę polecieć gdzieś na weekend, to nie wahajcie się i wybierzcie Malagę. Jest naprawdę tego warta! No i te zachody słońca…