Zabieram Was znowu do Sewilli.
Miasta, które potrafi zawrócić w głowie kompletnie. Nie tylko swym niewiarygodnym wręcz pięknem, ale również atmosferą i kuchnią. To w Sewilli spędziłam niezliczone godziny w licznych tapas barach nie mogąc z nich wyjść. No bo jak tu dobrowolnie opuścić miejsce, które nie tylko częstuje wyśmienicie, ale jeszcze emanuje radością!
No i to światło…przenika ściany, wpada do zaułków, prześwietla biel, że aż oczy bolą i trzeba je mrużyć, dotyka ciała, które się rozluźnia pod tym dotykiem.
Światło było również jednym z tematów pewnego znanego malarza z Sewilli. Malarz ów tworzył w baroku – epoce przepychu, bogactwem ozdób, kontrastowości. Patrzący na barokowe dzieła miał być oszołomiony, zachwycony, olśniony…Bartolomé Esteban Murillo, bo o nim mowa najbardziej jest znany ze swoich Madonn o dziecięcych buziach, wielkich oczach. Do tego miękkie pociągnięcia pędzlem, łagodne światło, lekkie róże. Murillo malował również dzieci, Świętych, dużo scan religijnych. Malował też scenki rodzajowe. Na niektórych jego obrazach można zobaczyć jedzenie – soczyste i wielkie melony, okrągłe winogrona…Można też zobaczyć kuchnię aniołów!
Malarz urodził się 400 lat temu w Sewilli i zostawił w mieście ogromną spuściznę. Dlatego właśnie miasto postanowiło mu się odwdzięczyć i urządzić roczną fiestę na jego cześć. 13 listopada oficjalnie rozpoczął się Rok Murillo. Zapowiedzianych jest mnóstwo koncertów, wystaw, konferencji i publikacji. Ale ponieważ Hiszpanie uwielbiają jeść nie mogło zabraknąć akcentu kulinarnego i to nie byle jakiego!
Otóż Hotel Melia Colon przygotował specjalne menu. Barokowe menu. Hotel zresztą znajduje się blisko miejsca, gdzie dorastał artysta.
Chcecie wiedzieć, z czego się składa malarskie menu?
Po pierwsze Salmorejo, czyli chłodnik podobny do gazpacho, przywołujący pierwszy duży obraz Murilla La cocina de los ángeles (kuchnia aniołów)
Pierwsze danie to Chipirón a la brasa, czyli kałamarnica z grilla, nasuwa na myśl barokową paletę malarską.
Drugie danie, to Carrillera ibérica sobre risotto de trigo, czyli iberyjskie policzki na risotto z pszenicy. Zboże to, pozyskiwane z okolic wielkie rzeki Gwadalkiwir, oglądał dorastający Murillo.
Jest jeszcze deser. Ensalada de naranjas sevillanas, czyli sałatka z sewilijskich pomarańczy, które widział każdego dnia na patiach swojej dzielnicy Santa Cruz.
Zobaczcie, jak pięknie się wszystko komponuje! (http://diariodegastronomia.com/menu-barroco-celebrar-ano-murillo/)
Twórcami tego malarskiego menu są: mistrz kuchni Álvaro Rodríguez Andrade i Javier Rico, szef kuchni hotelu Melia Colon.
Tak więc, jeśli będziecie w Sewilli to koniecznie wybierzcie się śladami jednego z najbardziej znanych malarzy hiszpańskich.
Będzie to przeżycie nie tylko wizualne, ale także Wasze kubki smakowe doznają artystycznych uniesień!