Jestem uzależniona od Hiszpanii. Jest ona moim oczarowaniem, wytchnieniem, radością, architektoniczny uniesieniem, pogodą ducha…mogłabym tak długo 🙂
Dlatego szukam ciągle książek i filmów, które chociaż fragmentarycznie dotyczą mojego ulubionego kraju. Podejrzewam, że nie jestem jedyna w tych uczuciach i poszukiwaniach. Hiszpania w Polsce jest bardzo popularna. I wcale się temu nie dziwię. To kraina nieoczywista, zaskakująca i bardzo piękna!
Tym bardziej łapię każdą rzecz, która w całości dotyczy tego kraju. Dlatego, kiedy zobaczyłam tytuł książki “Oswoić Hiszpanię” natychmiast wiedziałam, że muszę ją szybko przeczytać. Bo choć nie dotyczyła mojej najbardziej ukochanej części Półwyspu Iberyjskiego, czyli Andaluzji, to jednak dotyczyła Hiszpanii. Poza tym fragment kraju opisywany w książce również jest mi znany i bardzo go lubię (w Hiszpanii jedyną rzeczą, której nie lubiłam – czas przeszły, bo jest to już dawno zakazane – było palenie papierosów w miejscach publicznych).
Książkę właśnie skończyłam i czym prędzej chcę się tu z Wami podzielić moją opinią na jej temat. Najpierw opis z tyłu książki:
Widać, że pisząca tę książkę, Hiszpanię darzy ogromną miłością (jak ja ją rozumiem!) i to jest bardzo pozytywne. “Oswoić Hiszpanię” jest podzielona na cztery opowieści, po jednej na każdy rok i każde kolejne wakacje w tym kraju.
Podoba mi się wątek na początku – wspomnienia małej dziewczynki (autorki publikacji), którą już wtedy absolutnie nieznana Hiszpania pociągała. Mijają lata i oto nadarza się okazja, by autorka z mężem i synem mogli polecieć do kraju z jej marzeń. I tu zaczyna się historia, odbywających się co roku, wypraw. Rodzina podróżuje zawsze w to samo miejsce – Costa Blanca i mieszka na osiedlach, gdzie mieszkają głównie cudzoziemcy opisy osiedli są dosyć szczegółowe, mnie nie porywają, ale dla kogoś innego informacje na ten temat mogą być przydatne).
Nie chcę opisywać tu szczegółów książki, wspomnę więc tylko, że pierwsza część, poza wspomnieniami z dzieciństwa, opisuje z drobnymi szczegółami pierwszy lot – przejście przez kontrolę na lotnisku na lotnisku, sam lot, jedzenie, oczekiwania na bagaże…ten fragment, z mojego osobistego punktu widzenia, jest jednym z najsłabszych w tej książce (ale komuś innemu może się spodobać). Być może, gdyby była ona pisana kilkanaście lat temu, kiedy nie mieliśmy, jako naród, dużego doświadczenia w lataniu, część ta byłaby bardziej fascynująca, jednak w dobie, kiedy prawie każdy już latał i to wiele razy, czytając te strony trochę się nudziłam.
Potem jednak robi się ciekawiej. Książka w niewymuszony, dosyć lekki sposób opisuje osobiste doświadczanie Hiszpanii.
Bez gonienia za największymi atrakcjami. Dobrze też, że pojawia się wreszcie kuchnia hiszpańska, bo muszę napisać, że po przeczytaniu pierwszej części, bałam się, że nie będzie jej tu zbyt dużo, bo autorka z rodziną będzie stołować się tylko w domu lub w lokalach serwujących brytyjską kuchnię! Na szczęście okazało się inaczej. Chociaż, jak dla mnie, szczegółów na temat kuchni mogłoby być więcej!
Podobają mi się osobiste opisy wrażeń hiszpańskich. To wszystko, co autorce najbardziej podoba się w tym kraju i co powoduje, że jej serce mocniej bije. Natomiast dialogi i humor…cóż, może nie w moim stylu. Jakoś do mnie nie trafiły. Czytając rozmowy miałam wrażenie, że są sztucznie stworzone, że normalnie nikt w ten “naukowy” sposób ze sobą nie rozmawia.
Książka jest pozycją, która nie zaskakuje niczym szczególnym, nie zaangażowała mnie specjalnie. Może dlatego, że niektóre miejsca opisywane w niej są tak daleko od autentycznej Hiszpanii. Takiej, którą najbardziej lubię, którą można poznać oddalając się trochę od turystycznych atrakcji. Może dlatego, że wolę miejsca, gdzie mieszka więcej Hiszpanów, niż napływowych mieszkańców? Ale to moja osobista opinia. Pewnie znajdą się czytelnicy, którzy książkę uznają za interesującą. Wszak są w niej ciekawe opowieści. Jak ta o pochodzeniu nazwy Alicante. Chociaż opisywane atrakcje – kolejne pomniki na małych placach, są niestety nudnawe, to już niektóre legendy są bardzo wciągające. Mnie szczególnie przypadła do gustu ta o Pirenejach. Nie znałam jej.
Pokazuje, że można się zachwycić czymś, co jest poza głównym szlakiem. Małą miejscowością, której istnienie odkryła przez przypadek. Z drugiej jednak strony, jedzie też w miejsca bardzo turystyczne takie jak Benidorm lub Mundomar (opis kontaktu z delfinami w delfinarium, w czasach, kiedy coraz głośniej mówi się o tym, w jaki sposób są one traktowane w takich miejscach wydaje mi się kiepskim pomysłem) – nie takiej Hiszpanii szukam. Ale szukam tej z wąskich mniej uczęszczanych dróg, regionalnym jedzeniu i dzikich plażach. I taką tu też znajduję.
Czy książkę warto przeczytać?
Jeśli macie ochotę przeczytać osobisty pamiętnik z odkrywania małego fragmentu Hiszpanii, to tak. Jeśli chcecie przeczytać o miłości do niego, to tak. Jeśli macie ochotę poznać takie miejsca jak Murcję, Alicante, Torrevieję czy Elche oraz parę mniej znanych miejscowości w regionie Costa Blanca, to tak. Jeśli chcecie poczuć upał wakacyjnych miesięcy oraz poznać parę legend (całkowicie u nas nieznanych), to tak.
OSWOIĆ HISZPANIĘ / JOANNA LESSNAU / WYDAWNICTWO NOVAE RES
https://novaeres.pl/katalog/tytuly?szczegoly=oswoic_hiszpanie,druk