Kiedy mieszkałam w Hiszpanii, nie miałam jeszcze córeczki, ale ze wszystkich stron dzieci mnie otaczały! Było ich pełno wszędzie. Na placach zabaw (naturalnie), na skwerkach przy kawiarniach, przy fontannach, na plaży. I wszędzie te dzieci ganiały, wygłupiały się, jednym słowem bawiły się doskonale, a dorosłym (o dziwo!) to nie przeszkadzało. Mnie również, chociaż powtarzam – jeszcze wtedy nie miałam żadnej pociechy przy boku (hiszpańska radość życia się udziela:)).
Oczywiście większość czasu dzieci spędzały na dworze i to przez okrągły rok. Jaka szkoda, że u nas nie ma takiego klimatu, myślałam wtedy. U nas dzieci nie mogą bawić się na dworze, bo przecież jesień, zima, nie te warunki pogodowe…eh! I myślałabym pewnie tak dalej, już jako mama siedmioletniej córci (obecnie), ale w ręce niespodziewanie wpadła mi pewna książka (dziękuję Wydawnictwo Literackie za tę niespodziankę!).
Zaczęłam ją przeglądać, czytać tytuły rozdziałów i …pojęłam te proste rzeczy, od których tak bardzo się oddaliliśmy! A przecież autorka jest ze Szwecji, której daleko do hiszpańskiego klimatu. A jednak 🙂 Tam dzieci również mogą wybiegać i wybawić się na dworze i nie przeszkadza im ani śnieg ani deszcz.
Książka “Nie ma złej pogody na spacer” to jednak nie tylko tekst o dzieciach na dworze, to również szacunek do przyrody, to pokazanie, co może uczynić nadmierna ochrona dziecka przed brudem i zarazkami, to okiełznanie strachu przed dziką naturą i dużo więcej!
Jeśli chcecie, by wasze dzieci miały szczęśliwe dzieciństwo na podwórku, na trzepaku, na placu zabaw……………………………..(tu możecie wpisać swój pomysł na miejsce beztroski), zamiast przed laptopem, tabletem, telewizorem lub telefonem, to koniecznie przeczytajcie tę pozycję!
Lekko, czasami zabawnie, czasem wzruszająco, napisana książka potrafi otworzyć oczy i pokazać, co można zmienić, by zapewnić dzieciom prawdziwe dzieciństwo i dobry start w dorosłość!
