Ach ta Barcelona!

Podziel się!

Shares

Święta Bożego Narodzenia w Barcelonie??? A dlaczego nie? Nie zwlekając kupiliśmy bilety, zarezerwowaliśmy noclegi i już. Z Wrocławia lot do Girony, potem autobus do Barcelony i w godzinę piętnaście byliśmy na miejscu.

W Barcelonie po raz pierwszy byliśmy 10 lat temu. Spędziliśmy w niej wtedy cztery wspaniałe dni. Bardzo polubiliśmy to miasto. Potem byliśmy tylko przejazdem. Aż do teraz. Tylko tym razem towarzyszyła nam nasza czteroletnia (no już prawie pięcio) córcia, która pokochała to miasto od pierwszego wejrzenia!

Na plaży Barceloneta; zdj. Maciej Konigsman
Na plaży Barceloneta; zdj. Maciej Konigsman
Nadmorski deptak w Barcelonie; zdj. Maciej Konigsman

Mieszkaliśmy blisko morza i plaży Barceloneta. I blisko cudownych restauracji z owocami morza, ale o tym mieliśmy się dopiero przekonać.

Barceloneta; zdj. Maciej Konigsman
Ach ta Barcelona…’zdj. Maciej Konigsman
Na plaży w Barcelonie; zdj. Maciej Konigsman

Myśleliśmy, że Barcelona będzie zbyt duża i głośna dla dziecka, ale okazało się, że wręcz przeciwnie! Szerokie, piaszczyste plaże, duże deptaki pozwalające na swobodne bieganie, przejażdżki metrem i autobusami….a przede wszystkim bajkowy Park Güell. Wszystko to razem oczarowało naszą córeczkę do takiego stopnia, że nie chciała wracać do domu.

Wjeżdżamy do Parku Guell; zdj. Maciej Konigsman
Fragment słynnej ławki w Parku Guell; zdj. Maciej Konigsman
Tancerka flamenco z dopiero co zakupionym wachlarzem; zdj. Maciej Konigsman

Również pogoda nas rozpieszczała. Słońce świeciło bez ustanku, więc biegaliśmy po plaży z bosymi stopami, jedliśmy lody, zwiedzaliśmy, biegaliśmy, bawiliśmy się i oczywiście jedliśmy prawie bez przerwy.

W dzielnicy Barceloneta jest ulica przy której restauracje ciągną się jedna za drugą. Najpierw baliśmy sie ich trochę, że turystyczne, że spędowisko…mimo, że wyczytaliśmy w paru miejscach, że podają w nich przepyszne owoce morza. Postanowliśmy jednak zaryzykować. I całe szczęście! Zupy rybne, kalmary, paella, pescadito frito, grilowana dorada…wszyscy byliśmy przeszczęśliwi.

Pescadito frito i kalmary; zdj. Maciej Konigsman
Przepyszna paella; zdj. Maciej Konigsman

I znowu pescadito; nie mogliśmy się im oprzeć; zdj. Maciej Konigsman

 A uroczystą kolację wigilijną zafundowaliśmy sobie w hotelu 🙂

Krewetki to typowa wigilijna przystawka w Hiszpanii; zdj. Maciej Konigsman
Patrzy na nas z talerza; zdj. Maciej Konigsman

No i jeszcze ten Picasso. Jeśli będziecie kiedyś w Barcelonie ( a musicie być) to koniecznie idźcie do jego muzeum. Bardzo bogata kolekcja, w tym szkice, oleje, ceramika. A wszystko w pięknych średniowiecznych budynkach w starej części miasta przy wąskiej uliczce. Trzeba trochę postać w kolejce, ale warto. Nasza mała po wyjściu z muzeum natychmiast chciała rysować! Wzięła kartkę, pięć
kredek naraz do ręki (czego wcześniej nie robiła) i zaczęła kreślić fantazyjne kształty 🙂

W Muzeum Picassa zdjeć robić nie wolno, więc tylko fragment budynku; zdj. Maciej Konigsman

Mogę tylko powiedzieć, że Barcelona ponownie nas urzekła…oczarowała…zaczarowała. Chcemy tam wracać, tym bardziej, że mamy bezpośrednie loty z Wrocławia. No i jeszcze nie widzieliśmy, ani nie skosztowaliśmy wszystkiego 🙂

Wszyscy kochamy Barcelonę! zdj. Maciej Konigsman

 Jeśli macie jakieś pytanie o Barcelonę, piszcie!

Podziel się!

Shares
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy

Trzeba pomyśleć o najbliższych świętach.

Sespanol

Ach.. Barcelona – przepiękna, pachnąca i kolorowa. Z przyjemnością oglądam te zdjęcia 😉 Zawsze zimą lubię chodzić po blogach z ciepłymi miejscami.