Tak brzmi jedno z hiszpańskich przysłów. „Nie ma w życiu większego cierpienia niż oślepnąć w Granadzie” – głosi stary napis na murach obronnych Alhambry.
Granada. Ostatni bastion Maurów. Miasto z ośnieżonymi szczytami Sierra Nevada w tle. Miejsce legendarnej Alhambry….tyle już powiedziano o tym niepowtarzalnym miejscu. Nie chcę pisać ponownie o wspaniałych zabytkach, o niewiarygodnym wręcz zamku Maurów, o cygańskiej dzielnicy….Chcę Was zabrać tylko do jednej tawerny, by do powyższych przysłów dodać swoje: „kto nie poznał Bodegi Castaneda, tego dusza i ciało nie zaznały rozkoszy smaku i radości życia”.
Miejsce to stało się dla mnie swego rodzaju uzależnieniem, bo Bodega Castaneda przy Calle (ulicy) Almireceros, blisko Plaza Nueva jest wręcz idealna. Jeżeli chodzi o tapas i barmanów, to miejsce, które nie ma sobie równych. Zawsze pełne ludzi (Hiszpanów, co ważne), bardzo gwarne i niezwykle wesołe. Barmani robią dużo hałasu, śmieją się, przekrzykują, śpiewają.
Do każdego napoju dostaje się tapas gratis. A wybiera go dla nas kelner według własnego uznania. W miarę zamówień, tapasy stają się coraz ciekawsze i większe. Oczywiście wybór jest ogromny, a do tego naprawdę są to pyszne, tradycyjne przekąski. Najbardziej znane to: tortilla espanola (omlet hiszpański), patatas bravas (smażone zmieniaki w ostrym sosie pomidorowym), świeże anchois, wyborne solomillo (kotleciki wieprzowe) w sosie, hiszpańskie owcze sery, oliwki, kalmary, małe ośmirniczki, kawałki duszonego królika…można by tak długo wyliczać. Gorąco polecam!