Gibraltar – ostatnia kolonia wielkiego imperium…wielkiego niegdyś. Dziś kraj wolny od podatków, ostoja firm gamblingowych i powód wiecznych utargów z Hiszpanią. Angielskie budki telefoniczne, angielski funt, wizyty królowej.
Gibraltar – mitologiczne słupy Herkulesa. Wyznaczały je góra gibraltarska oraz góra w Maroku po drugiej stronie Cieśniny. To tu kończył się znany świat.
Zdjęcie z kolekcji własnej |
Gibraltar – tygiel kulturowy. Obok Gibraltarczyków, Marokańczycy, Hindusi, Żydzi. Ich kościoły blisko siebie. W niedzielę rodziny wszystkich wyznań mijają się i pozdrawiają na spacerach.
Zdjęcie z kolekcji własnej |
Gibraltar – mieszanka kulinarna. Obok angielskich pubów z typowymi hamburgerami lub fish and chips, świeże owoce morza, kawa parzona i podawana po hiszpańsku, czyli w szklankach (pyszna zresztą niebywale), prawdziwa kuchnia hinduska (nigdzie więcej już takiej nie jadłam).
Gibraltar – zatłoczona Main Street – Główna ulica cała w sklepach sprzedających tani alkohol, papierosy i perfumy. Przecież jesteśmy w strefie bezcłowej.
Zdjęcie z kolekcji własnej |
Gibraltar – wieczne kolejki na granicy, którą przecina past startowy. Na chwilę ową zamykają się szlabany, jak na przejeździe kolejowym, i wszyscy czekają aż wyląduje lub wystartuje samolot.
Zdjęcie z kolekcji własnej |
Gibralar – widok na Afrykę – Maroko. To przecież tak blisko…
Gibraltar – Mieszkałam tam. Było to parę lat temu. Zawsze będę pamiętać.
Zdjęcie z kolekcji własnej |