Zaczynam więc. Hiszpański słownik kulinarny. Bez niego nie da się poznać bogactwa kulinarnego iberyjskiego półwyspu.
A jako, że ma to być słownik, rozpoczniemy oczywiście od litery A.
ACEBUCHE. Jakże wdzięczna nazwa. To dzika oliwka mniejszych rozmiarów, z owalnymi listkami i malutkimi owocami. Potrafi rosnąć na różnych glebach, ale jest słabo wytrzymała na zimno, szczególnie na mrozy. Wytwarza się z niej, a jakże, oliwę.
źródło zdj: fuentecolumbares.org |
ANCHOIS. Umm. Uwielbiam te małe morskie rybki. W Hiszpanii można je kupić świeże lub zakonserwowane. Te świeże nazywa się boquerones. Marynuje się je w oleju, occie i ziołach i w całej Hiszpanii podaje jako tapa. Inny sposób na podanie boqerones to wrzucenie ich na głęboki olej dosłownie na 3 minutki. Wcześniej należy je lekko obtoczyć w mące. Odsącza się je przez chwilę z nadmiaru tłuszczu na ręczniku papierowym, skrapia cytryną i zajada. Są żwieże, lekkie, bo tłuszcz nie zdążył w nie wniknąć, i niemożliwie wręcz w swojej prostocie pyszne.Jednym z miejsc, które słyną z przepysznych boquerones jest Malaga. Tam właśnie jadałam je najczęściej.
źródło zdj.: www.estrelladigital.es |
A na koniec jeszcze coś z przepisów mojego ulubiongo Jamie Oliver’a.
Anchois. 4 porcje na tapas.
“Na ładnym półmisku ułóż 8 dużych filecików (60 g) marynowanych anchois. Polej je sokiem z 1/2 cytryny oraz hiszpańską oliwą extra vergine, oprósz dużą szczyptą świeżo zmielonego czarnego pieprzu, posyp garścią pokrojonej natki pietruszki, przemieszaj.” Do tego wyśmienicie smakuje białe, mocno schłodzone, oczywiście hiszpańskie, wino albo kieliszek wina z Jerezu (tzw. sherry).
Ale o tym będzie w odpowiednim momencie.
źródło zdj.: www.recetasdiarias.com |
Smacznego 🙂