Siedziałam niedawno na tarasie, było jeszcze ciepło i świeciło słońce, więc moja ukochana Hiszpania przez chwilę schowała się gdzieś lekko w tle. Weronika bawiła się z koleżankami, a do mnie podszedł tata jednej z nich i zapytał – Jaka jest pogoda w Maladze w grudniu?
Odpowiedziałam, że jest ciepło, a jeżeli chodzi o opady, to jest ich mniej, niż w listopadzie lub styczniu, więc warto się wybrać…ale, ale, dodałam po chwili, jak wy chcecie lecieć z Wrocławia do Malagi w grudniu. Przecież nie ma lotów! Ryanair nie lata poza sezonem do Malagi. – Jak nie ma? Odpowiedział Michał. Sprawdzałem właśnie przed chwilą na grudzień .
Oczywiście musiałam to sprawdzić i jakaż była moja radość, kiedy faktycznie okazało się, że tak, że są! Nareszcie! Loty do Malagi z Wrocławia cały rok! Kocham Ryanaira – pomyślałam!
Z lotniska do centrum Malagi jest blisko, jakieś 15 minut autobusem, więc można sobie zrobić ciepły, hiszpański weekend!
Ostatni raz w grudniu w Maladze byłam jakieś 6 lat temu. Polecieliśmy do Alicante, wynajęliśmy samochód i całą noc jechaliśmy w dół. W nocy było +13 stopni, w dzień prawie 20. Świt przywitał nas małą kawą z mlekiem i tostadą z oliwą i tartymi pomidorami. Jak ja za tym tęskniłam…
W Maladze spędziliśmy sylwestra, patrząc, jak Hiszpanie połykają swoje winnne grona. Po jednym na uderzenie zegara. Ja bym tak nie dała rady. Potem były śpiewy i botellones na placu… i ta ciepła noc…jeszcze Was nie zachęciłam?
Będąc w Maladze nie można zapomnieć o spacerowaniu. Hiszpanie uwielbiają spacerować swoimi pięknymi starymi uliczkami, gdzie chodniki są często wyłożone płytami z marmuru. Można również spacerować po nadmorskim deptaku, który wyrósł tuż obok portu. Przechodząc obok zacumowanego ogromnego statku pasażerskiego chciałoby się wypłynąć gdzieś daleko, przed siebie…
Ale Malaga wzywa! Ze swoją radością życia, pysznymi barami tapas, świetnym muzeum Picassa oraz starą twierdzą Alcazaba na szczycie.
Co przywieźć na pamiątkę?
Doskonałym pomysłem może być reprodukcja starego plakatu reklamującego koncert flamenco. Warto też poszukać pięknego wachlarza – tu lepiej się wybrać do bardziej wyspecjalizowanego sklepu, by nie przywozić chińskiej podróbki. Oczywiście trzeba koniecznie zabrać ze sobą butelkę oliwy z pierwszego tłoczenia, najlepiej takiej mętnej, zielonej, w Polsce ze świecą jej szukać, do tego kiełbasę chorizo, szynkę Jamon Iberico i wino Jerez – tu wybór jest bardzo duży, w zależności, czy wolimy wytrawne, czy bardziej słodkie. Wino Jerez to inaczej sherry (angielska nazwa jest u nas bardziej znana, ale nie mylcie tego w żaden sposób z wiśniówką!).
Koniecznie zapuście się w te mniej uczęszczane uliczki i poszukajcie artystycznych sklepów z ceramiką, biżuterią, wyrobami skórzanymi.
A gdy nadejdzie już ta ostatnia noc…bawcie się przy dźwiękach hiszpańskiej muzyki, tak jak Hiszpanie, aż do samego rana, a w drodze powrotnej wstąpić na churros z czekoladą. To podobno doskonale antidotum na całonocną imprezę! Tak musi istotnie być, bo churrerias (miejsca sprzedające te ciastka) potrafią być już czynne od 5 rano w niedzielę!
Malaga wzywa! Niech jesień będzie kolorowa 🙂